Skocz do zawartości
IGNORED

Testy ABX


Piotr Ryka

Rekomendowane odpowiedzi

Testy ABX

 

 

Przejrzałem wpis zwolennika testów ABX na jego blogu. Z uwagi na umiarkowaną wagę zagadnienia nie robiłem tego dotąd, ale ponieważ testy ABX powracają w audiofilskich dywagacjach niczym bumerang, postanowiłem rzeczy się przyjrzeć z punktu widzenia audiofila i epistemologa, bo akurat jestem jednym i drugim.

 

Zacznę od stwierdzenia tam wyśmianego: Sam doskonale słyszę różnice pomiędzy niektórymi urządzeniami audio (oczywiście nie wszystkimi, bo niektóre grają bardzo podobnie) i w związku z tym nie odczuwam potrzeby ślepych testów ABX, tak jak nie odczuwam potrzeby ślepych testów na odmienności smakowe fasolki szparagowej względem brukselki, czy jabłek względem gruszek, a przecież gdyby iść za myślą autora, można by wmówiwszy sobie dzięki ślepym testom identyczność smakową jabłek i gruszek (w każdym razie niektórych odmian), zaoszczędzić kupując tylko tańsze jabłka.

 

Przejdźmy do konkretów, czyli przyjrzyjmy się kolejnym punktom antyaudiofilskiego z założenia programu ABX. Nawiasem mówiąc już samo to założenie stawia ów program na straconej pozycji, ponieważ zakłada coś, co dopiero ma udowodnić. Błędy tego rodzaju znane są epistemologom od czasów starożytnych i noszą nazwę petitio principi. Bądźmy jednak litościwi i przyjmijmy, że program ABX niczego takiego nie zakłada, a tylko będzie obiektywną na miarę swych możliwości próbą ukazania pewnych faktów, których postać dopiero się ujawni. Tak więc o niczym się tu nie przesądza, niczego z góry nie wyklucza, a jedynie przystępuje do pewnego rodzaju badań, z pokorą przyjmując ich ograniczoność poznawczą, jaką wszystkie testy, a już zwłaszcza psychologiczne, są obarczone.

 

Na początku musimy się odnieść do wypisanych na blogu w punktach zarzutów, mających rzekomo przesądzać o niesłuszności metody zwykłego słuchania, ochrzczonej tam mianem "głębokich odsłuchów" i słuszności testów ABX.

 

 

 

Zarzuty zwolenników metody ABX

 

 

- Zarzut pierwszy: Recenzent nie posiada wzorca brzmieniowego lub go nie ujawnia.

 

Zarzut ten ma wiele ukrytych założeń. Zakłada, że recenzent faktycznie nie przytacza takich wzorców, co przeważnie nie jest prawdą. Zakłada, że istnieją tego rodzaju wzorce o wymiarze absolutnym (w domyśle prawdziwe instrumenty), czemu można zarzucić brak jednolitości, ponieważ prawdziwe instrumenty też brzmią różnie, a nawet te same ich egzemplarze różnie grają w zależności od instrumentalisty i miejsca wykonania. (Nie mówimy tu chyba o kamertonach.) Zakłada też, że słuchacz koniecznie powinien dążyć do posiadania sprzętu jak najbardziej realistycznego odtwórczo, tak jakby każdy chciał mieć w domu prawdziwą orkiestrę albo prawdziwego saksofonistę. Mam w domu prawdziwego perkusistę i wiem z autopsji, że nie zawsze znajduję w sobie chęć słuchania właśnie tego rodzaju produkcji perkusyjnych.

Nade wszystko pominięta zostaje jednak w tym sprawa najistotniejsza – muzyki słucha się dla przyjemności, a wzorzec przyjemności każdy ma swój i może go jedynie w recenzji opisać. Zwyczajowo się to robi i każdy czytelnik o progu inteligencji powyżej półgłówka zdaje sobie sprawę z faktu, że recenzja jest z natury subiektywna. Tego uczą w szkole podstawowej, toteż zdumiewanie się tym i odrzucanie tego ma charakter kompromitujący dla osoby stawiającej tego rodzaju zarzuty.

Tak nawiasem istnieją także osoby mające słuch absolutny i absolutną pamięć muzyczną, czyli, można rzec, mające wzorce brzmieniowe zawsze świeże i zawsze przy sobie. Ale jak na złość właśnie te osoby mają bardzo często kłopoty z czerpaniem przyjemności ze słuchania muzyki. Tak więc posiadanie wzorców o niczym nie przesądza, a jeżeli już, to raczej przemawia przeciwko tym, którzy takie absolutne wzorce posiadają.

 

 

- Zarzut drugi: Recenzenci z góry zakładają różnice brzmieniowe.

 

W sumie to nonsens. Niczego takiego jako recenzent nie zakładam. Przystępując do odsłuchu nie zakładam niczego oprócz ewentualnie słuchawek. Po prostu siadam i słucham. Banalna ta czynność nie wymaga żadnych przygotowań teoretycznych ani praktycznych, a praktyczna i teoretyczna wiedza recenzenta służy bardziej potoczystości jego wywodu niż słuchowym doznaniom, choć dobrze jest wiedzieć, na jakim materiale muzycznym najlepiej pewne rzeczy wyłapać. Poza tym uchwycenie podobieństw brzmieniowych występuje w recenzjach bodaj równie często co wskazywanie różnic. Recenzent czerpie wręcz przyjemność z faktu zdania sobie sprawy, że coś brzmi podobnie do czegoś innego, bo jest to znakomity punkt oparcia dla dalszego rozwijania myśli.

 

 

- Zarzut trzeci: Pamięć muzyczna jest ulotna.

 

Już o tym było. Dla jednych jest, dla innych nie jest. Moja akurat jest i dlatego odwołuję się głównie do porównań bezpośrednich, a wszelkie retrospektywy opatruję odpowiednim komentarzem.

 

 

- Zarzut czwarty: Recenzent może kłamać.

 

Znów to samo. Oczywiście, recenzja jest subiektywna i tak musi być postrzegana. Test ABX nic nam tu nie pomoże. Jego uczestnicy mogą kłamać równie dobrze co recenzenci.

 

 

- Zarzut piąty: Odmienne poziomy głośności zaburzają ocenę.

 

Tak naprawdę to większy kłopot dla testów ABX, mających się odbywać według ich propagatorów w warunkach idealnie wyrównanego poziomu głośności porównywanych systemów. W przypadku normalnych recenzji recenzent ustawia po prostu badanemu systemowi poziom najprzyjemniejszy w odbiorze (bo o tą przyjemność głównie mu chodzi), a te dla różnych sprzętów mogą być różne. Przykładowo, słuchawki Hi-FiMAN HE-6 grają na wysokich poziomach głośności dużo bardziej satysfakcjonująco niż Stax SR-009 – i vice versa – na niskich jest odwrotnie. A co do samych rozróżnień na tym samym poziomie. Co komu po nich? Różnic ktoś będzie słuchał, czy muzyki? W istocie to tylko problem dla testów ABX, które chcąc być arbitrem w ocenie jakościowej, powinny być przeprowadzane na wielu poziomach głośności. Gdyby zaś tego nie chciały, w ogóle nie widzę dla nich sensu. Co komu po udowodnieniu, że na pewnym poziomie głośności dwa urządzenia grają podobnie? Oczywiście, jeżeli ktoś lubi słuchać tylko głośno, a kto inny wyłącznie cicho, wówczas dla każdej z tych osób ważny jest jeden określony poziom. No ale dla każdej znów inny, tak więc wracamy do punktu wyjścia.

Nie da się przeprowadzić testu ABX o praktycznych walorach poznawczych, przeprowadzając go na jednym poziomie głośności.

Zwolennik ABX mógłby jednak zakrzyknąć, że decydujący jest poziom naturalny. Gdyby jednak to zrobił, informuję go, że nie zdaje sobie chyba sprawy z tego jak głośno niektóre instrumenty naprawdę grają. Poziom naturalny ma się do domowego słuchania praktycznie nijak, wyjąwszy osoby posiadające specjalne izolowane akustycznie pomieszczenia i aparaturę potrafiącą grać piekielnie głośno bez zniekształceń. Ale i wówczas wątpię, by posiadacz takiego zaplecza chciał słuchać prawdziwej perkusji, albo saksofonu, tak jak grają one w przeciętnym pomieszczeniu. Nie tylko bowiem miałby za głośno, ale bez wzglądu na klasę aparatury i tak brzmiałoby to gorzej niż w naturze, a już w naturze nie chce się tego słuchać. Jedynym wyjściem byłaby prawdziwa sala na miarę przynajmniej jazzowego klubu, choć ja i tak w takiej sali Pod Jaszczurami czy w Akwarium nie wytrzymałem.

 

 

- Zarzut szósty: Recenzenci pozostają pod wpływem cen, renomy sprzętu, opinii innych itd.

 

Znów wracamy do sprawy subiektywności. Jasna rzecz, że uczciwość recenzenta i jego niepodatność na wpływy zewnętrzne są zawsze sprawą dyskusyjną, a przy tym wcale nie tak prostą jak się niektórym zdaje. Czasami bywa i tak, że sprzęt bardzo drogi jest specjalnie w recenzjach krytykowany, a tani chwalony. Przykładowo, znany z wysokiej jakości wzmacniacz słuchawkowy Manleya został w jednym z polskich pism branżowych uznany za przeciętniaka zupełnie nie wartego swej ceny. W tym samym piśmie wychwalano pod niebiosa stosunkowo tanie produkty, które okazały się później marketingowym oszustwem w najczystszej postaci. No ale cóż, kłamstwo, przekupstwo i uleganie wpływom są elementami naszej codzienności. Uczestnicy testów ABX też ulegają wpływom i mogą kłamać. W świetle wynurzeń naszego blogera powinni przecież nie usłyszeć różnic. Czyż nie jest to presja? A kłamać można zawsze i przy każdej okazji.

Co do mnie, to bardzo bym chciał i nieraz dawałem temu wyraz, by sprzęt tani był piękny wzorniczo, znakomity materiałowo i wspaniały brzmieniowo. Że tak nie jest? No cóż, świat byłby niewątpliwie przyjemniejszy gdyby wszystkie kobiety były piękne a mężczyźni przystojni. I gdyby tak jeszcze do tego wszyscy mądrzy byli… Według teorii Darwina w zasadzie powinno tak być, a przecież nie jest. Zastanawialiście się czasami, dlaczego? To niezłe ćwiczenie myślowe.

 

 

- Zarzut siódmy: Nabywca, nawet taki w głębi duszy rozczarowany, usiłuje sobie post factum wmawiać, że jest zadowolony, by nie musieć wyjść sam przed sobą na głupca.

 

Nie wiem jak inni, ale osobiście nie miewam tego rodzaju problemów. Kupiłem kiedyś, jeszcze w czasach Pewexu, telewizor Sony, którego nie było jak podłączyć w sklepie do dobrego sygnału a w domu okazał się badziewiem. Zapłaciłem sporą kwotę żeby sklep go przyjął z powrotem, bo w tamtych czasach nie było takich zwrotów jak dzisiaj. Od dawien dawna posiadam słuchawki Sennheiser HD-650, których nie lubię, nie słucham i nie wmawiam sobie, że jest inaczej. Mam też dwa odtwarzacze DVD, oba Panasonica i oba w swoim czasie dla tej marki szczytowe. Ten starszy i tańszy gra lepiej od nowszego i droższego, czego nie myślę przed sobą czy kimkolwiek ukrywać.

W sumie zarzut ten może się odnosić wyłącznie do osób rozczarowanych tylko w niewielkim stopniu. W swej praktyce forumowej otrzymałem masę listów od osób bardzo rozczarowanych swym sprzętem, nieraz bardzo drogim, rozpaczliwie proszących o pomoc i niczego nie udających.

 

Odwróćmy teraz role.

 

 

 

Moje zarzuty odnośnie testów ABX.

 

 

- Zarzut pierwszy – formalny

 

Wymóg by skupić uwagę na aż 10 próbach porównawczych (nie mówiąc już o 25) nie uwzględnia ludzkich zdolności koncentracyjnych. Jeżeli różnica jest duża, test taki można przejść, ale po co robić aż tyle testów w sytuacji od razu oczywistej? Z kolei gdy różnica jest mała, wielokrotnie powtarzana próba traci sens, bo w miarę kolejnych podejść obraz ulega zatarciu. W ostateczności test można ewentualnie rozłożyć na parę dni, ale czy sprawa jest tego warta, skoro już na wstępie wiadomo, że różnica jest mała?

Całkowicie odrzucam przy tym postulat braku regulacji głośności, o czym już wspominałem. Aparatura wysokiej klasy tym się między innymi wyróżnia, że na wysokich poziomach głośności radzi sobie lepiej od słabej. To często główne kryterium jakościowe. Rozmach, potęga, dynamika, a nie jakieś ciche plum, plum, takie samo dla każdego, to prawdziwe wyznaczniki jakości. Z kolei odsłuch zawsze głośny może zamazywać subtelności związane z cichym graniem. W efekcie trzeba by przeprowadzić wiele serii testów ABX na różnych poziomach głośności.

Dorzucę coś jeszcze na temat powtórzeń. Otóż leży w naturze ludzkiej i nie tylko ludzkiej percepcji, silniejsze reagowanie na bodźce zewnętrzne przez bardzo krótką pierwszą chwilę. To oczywiste przystosowanie ewolucyjne, pozwalające oszczędzać energię. Podczas naturalnej walki o przetrwanie liczy się przecież pierwszy błysk informacyjny – rozpoznanie zagrożenia albo namierzenie ofiary. Kiedy to się już stanie, zwykłym marnotrawstwem byłoby podtrzymywanie całej aparatury sensorycznej w najwyższej gotowości, niepotrzebnie trwoniące zasoby potrzebne do pościgu albo ucieczki. Z tego względu długa seria powtórzeń jako obiektywny probierz poznawczy nie ma zwyczajnie sensu, bo warunek identyczności prób nie może zostać spełniony. Przerwy pomiędzy seansami musiałyby być długie i jednocześnie relaksujące, co praktycznie jest bardzo trudne, a jednocześnie zaciera pamięć wcześniejszych doznań. Tak więc w gruncie rzeczy do testów ABX nadają się wyłącznie osoby obdarzone absolutnym słuchem i absolutną pamięcią muzyczną.

 

 

- Zarzut drugi - psychologiczny.

 

Deklarowana przez zwolenników ABX gwarancja na pozbycie się – dzięki ich miłemu nastawieniu – przez słuchającego stresu związanego z odsłuchem, mającym mu udowodnić własną głupotę, jest oczywiście mrzonką. Najmilsze nawet warunki i najbardziej sympatyczna atmosfera tego nie zapewnią. Nikt i w żadnych warunkach nie chce wyjść na idiotę.

 

 

- Zarzut trzeci - praktyczny.

 

Fakt, że badany w krótkich odsłuchach nie dokonał jakościowego rozróżnienia nie przesądza o rzeczywistym jego braku. Ludzka percepcja jest nadzwyczaj złożonym zagadnieniem, którego wyrywkowe traktowanie gubi wiele cech istotnych.

Weźmy taki przykład. Psychologom znane są specjalnego rodzaju obrazy, które na pierwszy rzut oka wydają się bezsensownym zbiorem kolorowych plam. Kiedy się jednak uważnie w nie wpatrywać, po kilku lub kilkunastu minutach (a czasami wcale – w zależności od indywidualnych predyspozycji patrzącego) pojawia się trójwymiarowy, holograficzny i nieraz na dokładkę migotliwy obraz. Sam byłem poddawany tego rodzaju testom więc wiem o czym piszę. Jasne jest, że na podstawie krótkiego testu nie można o danym zbiorze plam powiedzieć, czy skrywa taki trójwymiarowy obraz, czy nie, a nie jest to przecież błahostka. Podobnie może być i niewątpliwie bywa w przypadku słuchania muzyki. Sprzęt zrazu bardzo się podobający po pewnym czasie może zacząć tracić na atrakcyjności, przy czym przyczyny mogą być zgoła odmienne. W jednych przypadkach będzie nużyła monotonia, w innych zbytnia agresja. Na przeciwległym biegunie przekaz początkowo budzący zastrzeżenia może się okazać właśnie tym upragnionym, co ujawni się dopiero po dłuższym okresie zżycia. To właśnie dlatego zdarzają się w audiofilii powroty. Fascynacja nowym sprzętem przemija i wraca się do starego albo za nim tęskni.

O jakości danej aparatury audio tak naprawdę nie świadczy więc pierwsze wrażenie ani zdolność do natychmiastowego wychwycenia różnic, tylko długotrwałe obcowanie. To swego rodzaju odwrotność względem opisanego powyżej mechanizmu zwiększonej reakcji na pierwszy sygnał. Układ sensoryczny nie tylko potrafi obniżać progi bodźcowe (także w zależności od pory dnia czy warunków otoczenia), ale również wytwarzać przystosowania adaptacyjne, a te wymagają czasu. Najbardziej spektakularnym tego rodzaju efektem są okulary odwracające obraz do góry nogami. Kiedy takie założycie, przez kilka lub kilkanaście godzin będziecie widzieli wszystko do góry nogami. Później mózg wytworzy odpowiednią adaptację i zaczniecie widzieć normalnie. Po zdjęciu okularów znów będziecie widzieli do góry nogami podczas kolejnego wielogodzinnego okresu adaptacji, a potem powrócicie do stanu wyjściowego. Tak nawiasem obraz na siatkówce oka jest właśnie odwrócony i podczas normalnego widzenia mózg go dla was obraca o 180 stopni oraz obrabia na bardzo wiele innych bardzo wyrafinowanych sposobów, min. stabilizując go, kolorując, nadając mu głębi i wypełniając sztucznymi artefaktami w obrębie plamki ślepej. Szczególny nacisk kładzie przy tym na poszukiwanie twarzy i ich wyrazu emocjonalnego, a poszczególne obiekty zmienia co do wielkości. Małe powiększa, duże pomniejsza, przy czym małe powiększa bardziej kiedy znajdują się koło dużych. Dlatego Księżyc w zenicie wydaje się dużo mniejszy niż nad horyzontem.

To co widzicie, co powszechnie uważa się za obiektywny świat realny, jest w pewnym sensie jednym wielkim oszustwem. Niemniej skutecznym.

 

 

- Zarzut czwarty - techniczny.

 

Łatwo napisać, że ktoś będzie dokonywał zmian sprzętu, trudniej temu sprostać. Testy słuchawek z miejsca tracą tu sens, bo łatwo rozpoznać je na podstawie fizycznego kontaktu. Nie ma zatem sposobu uczciwego porównania w teście ABX na przykład Grado GS-1000 z AKG K701.

W tym miejscu ponownie ujawnia się, nieco diaboliczna tym razem, przewaga głębokich odsłuchów, podczas których można zatracić poprzez akomodację sensoryczną poczucie dotykowe, a jeśli w ferworze porównań zapomnimy, które słuchawki żeśmy ubrali, tak jak mi się to kiedyś zdarzyło przy porównywaniu SR-Omegi z Orfeuszem, można właśnie podczas głębokiego odsłuchu doświadczyć zmagań z własną percepcją, próbując odgadnąć co się ma na głowie. Tak nawiasem ten właśnie odsłuch ujawnił, jak słuchawki w jednym systemie natychmiast rozpoznawalne, w innym mogą się upodobnić. Z moim odtwarzaczem różnica brzmieniowa między Orfeuszem a SR-Omegą była bardzo dobitna, a przy odtwarzaczu Ayon CD-5s bardzo się zatarła.

Podobnie jak słuchawki nie podpadają pod testy ABX wszelkie urządzenia lampowe. Wymagają one wielogodzinnej rozgrzewki, a trudno ryzykować przepinanie kabli pod prądem. Udało mi się kiedyś tym sposobem uszkodzić własnego Twin-Heada, więc stanowczo odradzam. Tak więc porównanie wzmacniacza lampowego i tranzystorowego w teście ABX okazuje się skomplikowanym zagadnieniem. Oczywiście można wykonać taki test mając do dyspozycji zdublowane systemy, ale logistycznie może to być nieosiągalne, zwłaszcza w odniesieniu do urządzeń rzadkich i drogich. Podobnie ryzykowne jest przepinanie pod prądem kolumn głośnikowych. Niektórzy twierdzą także, a i ja odniosłem kiedyś takie wrażenie, że również urządzenia tranzystorowe pozostawiane długo pod napięciem zaczynają funkcjonować lepiej. Sam doświadczyłem tego rodzaju impresji z odtwarzaczami CD marki Accuphase. Nie było to żadne odczucie z gatunku obiektywizujących, jednak na tyle sugestywne, że warte brania pod uwagę.

Wszystko to czyni testy ABX bardzo złożonymi technicznie, zwłaszcza w odniesieniu do porównywania pojedynczych urządzeń a nie całych osobnych torów. Musimy też przyjąć założenie, że w ogóle podejmiemy ryzyko przepinania pod prądem głośników, bo te muszą przecież pozostać w tym samym miejscu, albo będziemy mieli dwie pary identycznych kolumn na wózkach, by móc je szybko przestawiać. Całkiem beznadziejnie rysują się natomiast porównania samych kolumn, bowiem porównywać można jedynie zespół kolumna-pomieszczenie. Kolumny nie są wszak uniwersalne pod względem adaptacji przestrzennej i dlatego, podobnie jak słuchawki choć z innego powodu, leżą poza zasięgiem testów ABX w odniesieniu do jakości brzmienia. Pozostaje jedynie sama inność brzmień, ale tej zwolennicy testów ABX kolumnom nie odmawiają, podobnie jak uznają odmienność poszczególnych słuchawek.

 

 

- Zarzut piąty - ogólny

 

Czy w sytuacji kiedy ktoś jako rzecz oczywistą doświadczył odmienności brzmienia dwóch wzmacniaczy czy dwóch odtwarzaczy, warto się bawić w ślepe testy z uwagi na ich czasochłonność i skomplikowanie? Dyskusyjna to sprawa w obliczu faktu, że i tak do niczego mądrego tą drogą nie dojdziemy. Jest skądinąd czymś oczywistym, przynajmniej dla mnie, że poszczególne elementy toru audio mogą się różnić brzmieniowo, nieraz w stopniu całkowicie ewidentnym. Jednocześnie truizmem jest wiedza o tym, że poszczególne urządzenia mogą brzmieć bardzo podobnie, a te drogie często nie grają wyraźnie lepiej od tanich, przy czym zdarza się i tak, że w pewnych okolicznościach i pewnych przypadkach mogą nawet wypaść gorzej.

Tego nikomu zaznajomionemu z wiedzą audiofilską nie trzeba udowadniać, podobnie jak tego, że analogiczne brzmieniowo mogą być dwa systemy poskładane z klocków parami bardzo odmiennych. To wywarzanie otwartych drzwi. Zarazem audiofilizm jest pewnym hobby. Audiofil, który po długich poszukiwaniach zbudował sobie tor przynoszący mu odsłuchową i wzrokową satysfakcję, może czuć się spełniony i nie widzę powodu, by mu ten błogostan mącić. Jasna sprawa, w każdym przypadku, gdyby się zawziąć, mając odpowiednie zaplecze można mu podsunąć pod nos tor lepiej za mniejsze pieniądze grający. Przecież możliwych kombinacji torów są miliardy i nikt we własnym zakresie nie przebada nawet ich procenta. Ani w ślepym teście, ani w żadnym. Zakładanie, że akurat mój system jest najlepszy z możliwych za daną kwotę, nie ma w tym stanie rzeczy sensu.

Ale czy słuchanie muzyki w ogóle ma sens? Mój ojciec, który jako nastolatek grał w orkiestrze symfonicznej, uważał muzykę za zawracanie ludziom w głowach i odciąganie uwagi od myślenia. Jako osoba dorosła nigdy jej nie słuchał. Czas poświęcony muzyce uważał za zmarnowany. Jednocześnie lubił chodzić na ryby. Nie miał drogiego sprzętu, ale jest wielu takich co mają. Czy warto łazić za zapalonym wędkarzem tłumacząc mu, że jego wędzisko z włókien węglowych za tysiące dolarów i podobnie drogi kołowrotek są czystym wygłupem w sytuacji gdy na straganie w dowolnym hipermarkecie można sobie nakupić całe wiadra ryb?

Traktowanie czyjegoś hobby – o którym przecież z góry wiadomo, że to swego rodzaju wygłup i sposób na zabicie czasu – jako sprawy niemal życia i śmierci i tłumaczenie mu, że brnie w bezsens, jest w sytuacji gdy całe ludzkie życie nie ma tak naprawdę większego znaczenia (chyba, że ktoś jest głęboko wierzący), przejawem niezdrowego fundamentalizmu na miarę pseudonaukowej dewocji okraszonej mieszaniem się w nie swoje sprawy.

Co cię człeku obchodzi jak inni żyją, na co wydają pieniądze i jak sobie umilają życie? Każdą ludzką aktywność można ośmieszać albo racjonalizować w zależności od własnego punktu widzenia. Audiofilizm, melomania, czy wreszcie muzyka sama, mogą być równie dobrze wywyższane co piętnowane. Oczywiście podtekst wyznawców testów ABX jak zawsze w dzisiejszych czasach jest ekonomiczny. To orędownicy oszczędzania cudzych pieniędzy, twierdzący, że dzięki ślepym testom sprzęt warty grosze okaże się identyczny brzmieniowo z dowolnie drogim. Lecz gdyby nawet tak było (co jest farsą, ale gdyby), o ileż więcej można by na przykład zaoszczędzić nie posiadając dzieci?

Oszczędność jako wartość nadrzędna jest dzisiaj bardzo modna, a najczęściej lansują ją ci, którzy sami nie zamierzają jej realizować, tylko chytrze podsuwają ją innym. W mojej ocenie jest ona pochodną ogólnego ekonomicznego zidiocenia i hołdowania fałszywym idolom. Ale to temat na inną rozmowę. Poza tym te zaoszczędzone pieniądze na co należałoby wydać, gdy komuś zależy właśnie na posiadaniu ładnie się prezentującej i pięknie brzmiącej aparatury audio, którą chce sam sobie drogą ewolucyjnych przemian poskładać?

Tak naprawdę sens testów ABX jest inny. Służą one swoim wyznawcom do wywyższania się. Patrzcie głupki, jacy jesteście głupi. A my, którzy wprawdzie żadnych testów ABX w rzeczywistości żeśmy nie przeprowadzali, możemy dzięki nim chełpić się naszą przyznaną sobie mądrością i patrzeć na was z góry.

 

 

Ku podsumowaniu

 

Jednocześnie, co chciałem wyraźnie podkreślić, bynajmniej nie twierdzę, że testy ABX są całkiem bez sensu i nie warto ich przeprowadzać.

 

Wiedza dzięki nim zdobyta niewątpliwie ma wartość poznawczą, jednakże nie jest to żadna wiedza o kardynalnym charakterze i rozstrzygającym znaczeniu. Dobrze wiedzieć czy w krótkim ślepym teście umiemy odróżnić jeden klocek od drugiego, ale dobrze też wiedzieć, że gdy się okaże, że nie umiemy, wcale jeszcze to nie oznacza, że różnice takie nie istnieją. Ze słuchaniem muzyki bywa jak z czytaniem powieści – pierwsza strona jeszcze o niczym nie przesądza. Pierwsze zdania mogą nas zafrapować, ale kolejne mogą okazać się nudne, podobnie jak nudnawy wstęp może być początkiem wspaniałej opowieści. Warto przy tym zwrócić uwagę, iż także w przypadku powieści potrzebujemy zwykle pewnego czasu by wejść w styl i narrację autora. Wszystko to są cechy ujawniające się z pewnym opóźnieniem i w związku z tym dla testów ABX nieuchwytne. Czy w wyrywkowym, kilkuzdaniowym teście można odróżnić Czechowa od Dostojewskiego albo Flauberta od Balzaka? Ale nawet gdyby nikt tego nie potrafił, czy dla normalnego odbiorcy literatury miałoby to znaczenie i czy należałoby uznać, że jest obojętne którego z nich się czyta?

Zwolennicy testów ABX mogą ze swej strony podnosić argument, iż w takim razie w ogóle nie ma żadnego obiektywnego kryterium zdolnego różnicować jedną aparaturę audio od drugiej. Faktycznie, prostego, natychmiastowego i całkowicie miarodajnego testu możliwego do skutecznego zastosowania w każdych okolicznościach nie ma. No ale co z tego? Nie ma wszak żadnych obiektywnych testów na odróżnianie złej sztuki od dobrej czy błyskawicznych analiz potrafiących odróżniać ludzi szlachetnych od nieszlachetnych. Ocena sztuki jest konsekwencją indywidualnego gustu i wyrobienia oceniającego, a szlachetność poznaje się w sytuacja granicznych, na ogół zdarzających się sporadycznie.

Ocena brzmienia aparatury audio bywa procesem złożonym i czasochłonnym, a przy tym zawsze jest indywidualna, ponieważ zawsze pozostaje subiektywna. Pewne różnice mogą się ukazać natychmiast, ale inne mogą się czaić zrazu nierozpoznane. Systemy audio można wprawdzie mierzyć aparaturą pomiarową, ale nikt jeszcze nie wymyślił sposobu przełożenia tych pomiarów na satysfakcję słuchacza. (Mówimy oczywiście o sprzęcie spełniającym ogólne kryteria dobrego brzmienia.) Świat dotąd nie odnalazł metody pomiarowej pozwalającej oceniać piękno muzyki, smak potraw czy elegancję dźwięków. Nie odnalazł, ponieważ rodzą się one nie tylko po stronie przedmiotu ale i podmiotu. A podmioty na zjawiska złożone reagują w sposób skomplikowany, aktywny i transformujący, uniemożliwiając przewidzenie reakcji poprzez pomiar samego bodźca. Z tego względu bierze też w łeb skupianie się przez testy ABX na samym odróżnianiu jednych systemów czy pojedynczych urządzeń od drugich, bez oceniania ich ewentualnej lepszości. Cóż nam bowiem po tym, że dokonamy lub nie dokonamy samego odróżnienia w trwającym chwilę teście, kiedy w praktyce użytkowej kształtuje się potem zupełnie inny obraz sytuacji.

 

Przyjmijmy na chwilę założenie, że w takim ślepym teście nie zdołałem odróżnić własnego wzmacniacza słuchawkowego ASL Twin-Head od posiadanej przez siebie integry Sony także w roli słuchawkowego wzmacniacza. Wyznawca testu ABX zakrzyknąłby wówczas radośnie - A widzisz, mówiłem ci, że masz błędne wyobrażenia o dźwięku i sam siebie zwodzisz! Żadnej różnicy tak naprawdę nie ma!

No dobrze. Ale nie dalej jak we wrześniu zeszłego roku ten Twin-Head uległ awarii (głupstwo, poszedł rezystor, a przy okazji wykonano kilka poprawek) i na parę tygodni opuścił moje domostwo. (Opuścił na tak długo, ponieważ osoba go serwisująca czerpała radość z możliwości jego użytkowania i nie miałem sumienia jej go wyrywać.) W najlepszej wierze przytaszczyłem z drugiego pokoju integrę i zabrałem się do słuchania. Pamiętam, że kiedyś jej używałem i byłem całkiem zadowolony. Pierwszego dnia męczyłem się okrutnie. Drugiego także. Pod koniec trzeciego dałem za wygraną i z rezygnacją zarzuciłem słuchanie. Wielokrotnie na przestrzeni następnych tygodni próbowałem słuchać, ale za każdym razem szybko odkładałem słuchawki z niesmakiem. Niestety, nie byłem w stanie się zmusić.

Ktoś powie, że jestem snobem, kto inny, że kłamię, a jeszcze kto inny, że powinienem być cierpliwszy. Jednakże tego rodzaju przemowy nie zmienią mojego głębokiego przeświadczenia o marności dźwięku integry i radości z powrotu Twin-Heada. Choćbym i tysiąc razy nie przeszedł testu ABX porównującego te urządzenia i tak nie pozbyłbym się Twin-Heada nawet za dużo większe pieniądze niż te za jakie go nabyłem i zmodyfikowałem, ponieważ nie ma na rynku drugiego identycznego egzemplarza zdolnego go zastąpić.

 

Obiektywność i prostota są pewnymi ideałami, dążenie do których bywa chwalebne, ale ich osiągnięcie nie jest niczym zagwarantowane. Testy ABX usiłują upraszczać sytuację, której tak naprawdę bez utraty ważnych czynników składających się na ocenę uprościć się nie da. Na pierwszy rzut oka wydają się proste i pomocne, ale według mnie są raczej technicznie bardzo trudne i co do rozstrzygnięć zwodnicze, bo w sytuacji z wielu względów metodologicznie wątpliwej każą wyrokować natychmiast o czymś, czego natura wyklucza szybkie i na szerokim planie trafne wyroki.

Co nagle, to pod diable – powiada stare przysłowie. Co tanie, to drogie – dopowiada inne. Pozory mylą – poucza trzecie.

 

Czy jest w takim razie czego żałować? Poniekąd tak. Dobrze przecież by było móc dokonywać trafnych ocen natychmiast. A gdyby tak jeszcze można ich było użyć w odniesieniu do ludzi. Iluż rozczarowań byśmy uniknęli. Ale i odnośnie aparatury audio też byłaby to niemała gratka. Co za oszczędność czasu i pieniędzy, o ile więcej satysfakcji ze słuchania. Jednak z drugiej strony czy świat możliwy w każdym aspekcie do obiektywnej i natychmiastowej oceny wart byłby w nim zamieszkiwania? Coś mi się nie wydaje. Wszak wielowymiarowość, wieloznaczność i niesłychane skomplikowanie stanowią o jego bogactwie i urodzie. O tajemniczości, chroniącej nas przed nudą i rutyną. I czyż nie jest znamienne, że do takich prostych i natychmiastowych ocen skłonność wykazują osoby niezbyt umysłowo giętkie i głębokie?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszystko pieknie,ale testy ABX to strata czasu i ze wzgledu na znaczna częstotliwość korzystania z przycisku po prostu nie jestesmy w stanie

bezbłednie przyswoić zmian-zarówno ucho jak i mózg-wiec jest to zabieg czysto socjotechniczny celem ukazania naszej ułomności w słuchaniu.

Nic nie mam więcej do dodania.

ps.

Lepiej pojezdzij troszke po audiofilach po kraju-to zobaczysz i usłyszysz co ludzie nazywaja u siebie h-endem,wtedy zweryfikujesz swe poglądy))

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No i kolega się rozpisał choć najsmutniejsze jest to, że nie ma pojęcia o czym. Nie piszę tego by bronić testów ABX bo nie taki jest sens tej wypowiedzi. Metody badawcze które określają możliwości poznawcze człowieka mamy już dawno za sobą. Z grubsza można określić możliwości człowieka bez badania konkretnego "egzemplarza". To co i kto słyszy nie bardzo mnie interesuje. Dla mnie możecie i odsłuchiwać rodzaj forniru. No i jak ktoś słyszy różnicę to niech wybierze ten lepszy.

Koniec kropka jeśli chodzi o audio.

 

Skoro kolega jest z wykształcenia filozofem to niech szuka odpowiedzi, których nie ma, bo taka natura tej nauki. Choć mówię to trochę przekornie...

Ale wypowiedzi na temat badań nad ludźmi zostawi psychologom, biologom, neurologom, chemikom, fizykom. Pomijam kwestię że dzisiejsi badacze muszą korzystać z wiedzy z różnych dziedzin.

 

No ale do sedna. Jeśli kolega choć trochę chce mówić z sensem na temat metodologii prowadzenia badań niech przeczyta kilka książek. Nie ukrywam że i podstawy statystyki się przydadzą. Naprawdę można wytknąć koledze brak wiedzy w tym zakresie ale nie o to tutaj chodzi. Badania na temat rozróżnienia bodźców słuchowych to pikuś przy złożoności badań które się prowadzi. Problemem nie jest to że kolega uważa że słyszy, że takie próby nie ukazują pewnych rzeczy. Problem jest w tym że kolega nie rozumie kwestii które są podane w bardzo uproszczony sposób. Naprawdę próba zdyskredytowania metodologii prowadzenia badań z tego zakresu czy innych naprawdę mija się z celem.

 

Dla mnie jest to próba wmówienia, iż koło jest kwadratem. Bo subiektywnie moje odczucia wskazują iż faktycznie to koło jest kwadratem.

Zbyt wiele kwestii jest poruszonych w tym poście by odnieś się krok po kroku. Ale naprawdę nie próbujmy udowadniać wokoło błędów w rozumowaniu a propagować słuszności własnych sądów.

 

Jeszcze raz podkreślę że nie interesuje mnie w tym przypadku czy ktoś coś słyszy czy nie. Ale razi mnie wypowiedź na temat metodologii i jej wad kiedy owy mówca nie ma o niej pojęcia.

 

Oczywiście nie chcę kolegi urazić, choć mogę być zaczepny w swej wypowiedzi. Nie przekreślam waszego fanu w kwestii szukania, słuchania i doświadczania ale nie naginajmy do tego nauki.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mam dwa pytania. Skąd wiesz, że się męczyłeś bo SŁYSZAŁEŚ a nie bo WIEDZIAŁEŚ, że to gorszy klocek?

Jak odnosisz się do tego testu:

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

 

Moją uwagę zwrócił następujący fragment:

 

Łatwość rysowania poszczególnych planów, precyzja i detaliczność połączone z niewymuszoną muzykalnością zaczęły budzić mój szczery podziw. Do głosu zaczynały dochodzić detale, które na tym sypialniano-fotograficznym systemie były do tej pory zepchnięte na margines egzystencji. Oczywiście miałem świadomość ich istnienia, ale raczej była to pamięć z odsłuchów pełnowymiarowego systemu a nie tego, co dane mi było z Aktimatów usłyszeć. Nie zważając na wieczorową porę pozwoliłem sobie na telefon do dystrybutora z pytaniem o cenę. Szybkie pytanie i szybka odpowiedź – 2690 zł. Osz motyla noga! Przecież to więcej niż cena Aktimatów! Ale nic to. Przynajmniej zacznę patrzeć na ten przewód przez pryzmat ceny, może mniej mi się będzie podobał. No dobra nic tak nie obrzydza audiofilskich zabawek jak mało ambitna syntetyczna papka. Anastacia „Not That Kind” powinna się nadać. No to klik i … ciepło, miło, niski, wybitnie czarny głos zgrabnej blondynki o brzoskwiniowej karnacji. Cyfrowe dźwięki otulały i rozleniwiały a seksowny głos wokalistki przyprawiał o ciarki. Zdecydowanie za dobrze. Poszukiwań haka na „włoskie srebro” ciąg dalszy. Czym by tu je nakarmić? O, mam! EP-ka The Pretty Reckless powinna się nadać. Tleniona(?), zbuntowana nastolata i trzech osobników o aparycji automatycznie wykluczającej możliwość brania pod uwagę, jako materiał na przyszłego zięcia. Oczywiście zrobiło się szorstko, brudno i zadziornie, ale tak właśnie ten album brzmi. Słychać było w nim świeżość, młodzieńczy bunt i chęć grania. Nawet na zdecydowanie wyższych niż zwykle poziomach głośności nie było czuć nerwowości i jakiejś podskórnej irytacji związanej z natężeniem niezbyt miłych dla mych uszu dźwięków. Ot porządne rockowe granie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrze Ryka, ten długi tekst to przejaw jakiegoś kompleksu?

Proponuję dopuścić do polemiki wzmiankowanego autora, zwolennika ABX…

 

Taka polemika z osobą zakneblowaną jest nie na miejscu.

A wstawki o jabłkach i gruszkach niskiego lotu, niegodnego Redaktora…

 

Mnie testy ABX nie są potrzebne, ale też nie oszukuję się sam przed sobą… mam techniczne możliwości aby szubko stwierdzić różnice między komponentami systemu.

 

Szczerości przed samym sobą życzę… ;)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Piotrze

Świetny wpis,moim zdaniem to forum,zyskało merytorycznie i kulturalnie na Twoim powrocie.

Obawiam się jednak,że temat przyciągnie tu wielu troli,leczących na forum audio swoje kompleksy,nieudolności życiowe,mających za złe innym,że im w życiu coś wyszło,łącznie z drogim sprzętem audio :).

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Herbie Hancock:"Czasami nie wiem,co mam grać - wyznałem."

Miles Davis: "To nic nie graj"

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Redaktorzy

...

No ale do sedna. Jeśli kolega choć trochę chce mówić z sensem na temat metodologii prowadzenia badań niech przeczyta kilka książek. Nie ukrywam że i podstawy statystyki się przydadzą. Naprawdę można wytknąć koledze brak wiedzy w tym zakresie ale nie o to tutaj chodzi. Badania na temat rozróżnienia bodźców słuchowych to pikuś przy złożoności badań które się prowadzi. Problemem nie jest to że kolega uważa że słyszy, że takie próby nie ukazują pewnych rzeczy. Problem jest w tym że kolega nie rozumie kwestii które są podane w bardzo uproszczony sposób. Naprawdę próba zdyskredytowania metodologii prowadzenia badań z tego zakresu czy innych naprawdę mija się z celem.

...

Oczywiście nie chcę kolegi urazić, choć mogę być zaczepny w swej wypowiedzi. Nie przekreślam waszego fanu w kwestii szukania, słuchania i doświadczania ale nie naginajmy do tego nauki.

itd itd

 

 

No dobrze. To ja jestem tym wywołanym do tablicy biologiem, bioakustykiem, prowadzę badania w określonej metodologii, projektuję metodykę eksperymentów przyrodniczych itd. W zw. z tym w odpowiedzi muszę stwierdzić, że tekst kolegi Ryki stanowi całkowicie uprawnioną analizę opartą na wiedzy eksperckiej - taką formę stosuje się zwykle w sytuacji, gdy przedmiot porównania jest trudno mierzalny, ewentualnie nie są znane jego parametry mierzalne, natomiast samo zjawisko nie podlega wątpliwości i istnieje pewna wiedza, która pozwala je opisać. Natomiast odpowiedź kolegi na tekst P. Ryki jest niestety pusta semantycznie, bowiem stawiając zarzuty naruszenia metodologii (jakiej? której?) nie podaje ani jednego przykładu, a tylko gołosłownie o tym wspomina. A opowiadanie o nauce to nie nauka, niestety.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No dobrze. To ja jestem tym wywołanym do tablicy biologiem, bioakustykiem, prowadzę badania w określonej metodologii, projektuję metodykę eksperymentów przyrodniczych itd. W zw. z tym w odpowiedzi muszę stwierdzić, że tekst kolegi Ryki stanowi całkowicie uprawnioną analizę opartą na wiedzy eksperckiej - taką formę stosuje się zwykle w sytuacji, gdy przedmiot porównania jest trudno mierzalny, ewentualnie nie są znane jego parametry mierzalne, natomiast samo zjawisko nie podlega wątpliwości i istnieje pewna wiedza, która pozwala je opisać. Natomiast odpowiedź kolegi na tekst P. Ryki jest niestety pusta semantycznie, bowiem stawiając zarzuty naruszenia metodologii (jakiej? której?) nie podaje ani jednego przykładu, a tylko gołosłownie o tym wspomina. A opowiadanie o nauce to nie nauka, niestety.

Mam pytanie. Mógłbyś podać przykłady sytuacji, które nie budzą wątpliwości? Czy przewaga jplaya jest taką sytuacją? Jak odniesiesz się do testu kabla usb. A kable głośnikowe? Czy są to sytuacje nie budzące wątpliwości?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

do autora - dobre podsumowanie kwestii

 

a testy - są oczywiście bez sensu

 

tylko nie wszyscy są w stanie to zrozumieć :)

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Nie myśl. Jeśli już pomyślałeś, to nie mów. Jeśli już powiedziałeś, to nie pisz. Jeśli już napisałeś, to nie podpisuj. Jeśli podpisałeś, to się nie dziw!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

do autora - dobre podsumowanie kwestii

 

a testy - są oczywiście bez sensu

 

tylko nie wszyscy są w stanie to zrozumieć :)

Czy cytowany wcześniej artykuł o kablu usb jest z sensem? Z sensem jest pianie na temat przewagi jplay nad programami bitperfect?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Redaktorzy

Mam pytanie. Mógłbyś podać przykłady sytuacji, które nie budzą wątpliwości? Czy przewaga jplaya jest taką sytuacją? Jak odniesiesz się do testu kabla usb. A kable głośnikowe? Czy są to sytuacje nie budzące wątpliwości?

 

Chyba różnie rozumiemy pojęcie "nie budzi wątpliwości". Nie miałem na myśli takiej czy innej sytuacji, tylko proces reprodukcji zapisanego dźwięku przez urządzenia techniczne, oraz odsłuch takiego dźwięku. Przy okazji, nie wiem, co to jest "jplay", natomiast w testowaniu kabli USB nie mam większego doświadczenia (chociaż mam pewne podejrzenia). Nie czuję się jednak wystarczająco kompetentny.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Czy cytowany wcześniej artykuł o kablu usb jest z sensem? Z sensem jest pianie na temat przewagi jplay nad programami bitperfect?

 

 

w tej dyskusji nie chodzi o tego typu przykłady - tylko o zasady

 

wyjaśniam - jeśli byś tego nadal nie rozumiał...

ale nie będę się powtarzał

 

załóż wątek o swoich wątpliwościach

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Nie myśl. Jeśli już pomyślałeś, to nie mów. Jeśli już powiedziałeś, to nie pisz. Jeśli już napisałeś, to nie podpisuj. Jeśli podpisałeś, to się nie dziw!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chyba różnie rozumiemy pojęcie "nie budzi wątpliwości". Nie miałem na myśli takiej czy innej sytuacji, tylko proces reprodukcji zapisanego dźwięku przez urządzenia techniczne, oraz odsłuch takiego dźwięku. Przy okazji, nie wiem, co to jest "jplay", natomiast w testowaniu kabli USB nie mam większego doświadczenia (chociaż mam pewne podejrzenia). Nie czuję się jednak wystarczająco kompetentny.

Ale ten kabel usb był recenzowany w kontekście reprodukcji dźwięku. Jak najbardziej należy odpowiedzieć na pytanie czy różnica między tym kablem a innymi nie budzi wątpliwości. Pamiętaj, że dzięki niemu pojawiły się nowe detale.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość StaryM

(Konto usunięte)

W zw. z tym w odpowiedzi muszę stwierdzić, że tekst kolegi Ryki stanowi całkowicie uprawnioną analizę opartą na wiedzy eksperckiej

Wolne żarty.

a przecież gdyby iść za myślą autora, można by wmówiwszy sobie dzięki ślepym testom identyczność smakową jabłek i gruszek (w każdym razie niektórych odmian), zaoszczędzić kupując tylko tańsze jabłka.

Oto przykład tej eksperckiej analizy. Po pierwsze: Przykład kompletnie bez sensu, bo jak ci zasłonię oczy i po kawałeczku w dowolnej kolejności i dowolną liczbę razy będę na widelczyku podawał kawałki jabłek i gruszek, to za każdym razem prawidłowo odpowiesz, mało tego będziesz w stanie rozpoznać też różnice między jabłkami i osobno między gruszkami. Czy najlepsze będą najdroższe, tego akurat nie wiadomo, ale doświadczenie każe przypuszczać, że najtańsze będą smakowo najgorsze.

Po drugie: w ślepych testach nie chodzi o wmawianie sobie czegoś, ale o stwierdzenie, czy potrafimy rozpoznać różnice tym zasadniczym zmysłem (w przykładzie Piotra Ryki to smak).

- Zarzut drugi: Recenzenci z góry zakładają różnice brzmieniowe.

W sumie to nonsens. Niczego takiego jako recenzent nie zakładam.

Drugi cytat. Bardzo łatwe przejście od ogółu do szczegółu. Dowodowo bez znaczenia. Logicznie to manipulacja. Recenzenci z góry zakładają, ja jestem recenzentem i niczego nie zakładam z góry, ergo recenzenci niczego z góry nie zakładają. Poziom gimnazjalnej dyskusji na czacie.

Dalej juz nie analizuję, bo nie ma sensu. Tekst ma tyle z nauką wspólnego co nic, ja bym się nie przyznawał do zawodu, którego nie potrafię dobrze wykonywać (epistemolog).

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Redaktorzy

Ale ten kabel usb był recenzowany w kontekście reprodukcji dźwięku. Jak najbardziej należy odpowiedzieć na pytanie czy różnica między tym kablem a innymi nie budzi wątpliwości. Pamiętaj, że dzięki niemu pojawiły się nowe detale.

 

Pytanie jest dla mnie niezrozumiałe. Nic mi nie wiadomo o żadnych detalach. Ja go nie recenzowałem, ergo nie mam nic na jego temat do powiedzenia. To chyba nie wymaga dalszych objaśnień.

 

 

Oto przykład tej eksperckiej analizy.

 

To była metafora. Stosowanie metafor jest jak najbardziej dopuszczalne. Jeśli to twoje główne zastrzeżenie, to chyba wszystko w porządku

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pytanie jest dla mnie niezrozumiałe. Nic mi nie wiadomo o żadnych detalach. Ja go nie recenzowałem, ergo nie mam nic na jego temat do powiedzenia. To chyba nie wymaga dalszych objaśnień.

Mówisz o przypadkach nie budzących wątpliwości. Pytanie brzmi: dla kogo. Czy jeśli zrecenzujesz ten kabel i napiszesz, że słyszysz nowe detale to będzie to przypadek nie budzący wątpliwości? Ale dla kogo? Dla ciebie czy dla ogółu? Czy tych pytań również nie rozumiesz?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Redaktorzy

Nadal się nie rozumiemy, mimo że udzieliłem odpowiedzi w poście z h. 22.07.

 

Ale generalnie panowie, czy nikt tutaj nie uważa, że wypowiedź P. Ryki zasługuje na poważną dyskusję, a nie czepianie się słówek? Bo na razie to nic konkretnego nie padło, poza ogólnym zarzutem, że tekst jest nienaukowy (podczas gdy testy ABX są naukowe). Jeśli zaczniemy dyskutować poważnie, to też mogę opowiedzieć, dlaczego uważam testy ABX za nieadekwatne przy opisywaniu sprzętu, ale rozmawiajmy może konkretnie.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nadal się nie rozumiemy, mimo że udzieliłem odpowiedzi w poście z h. 22.07.

 

Napisałeś: "Chyba różnie rozumiemy pojęcie "nie budzi wątpliwości". Nie miałem na myśli takiej czy innej sytuacji, tylko proces reprodukcji zapisanego dźwięku przez urządzenia techniczne, oraz odsłuch takiego dźwięku."

 

a to wyjaśnienie tego:

"W zw. z tym w odpowiedzi muszę stwierdzić, że tekst kolegi Ryki stanowi całkowicie uprawnioną analizę opartą na wiedzy eksperckiej - taką formę stosuje się zwykle w sytuacji, gdy przedmiot porównania jest trudno mierzalny, ewentualnie nie są znane jego parametry mierzalne, natomiast samo zjawisko nie podlega wątpliwości i istnieje pewna wiedza, która pozwala je opisać."

 

Skąd wiesz, że "zjawisko nie podlega wątpliwości"?

 

Zadałem bardzo konkretne pytanie. Co sądzisz o recenzji kabla usb? Czy nie uważasz, że test abx pozwoli upewnić się czy kabel ten ujawnia nowe detale czy też nie?

 

Tekst kolegi Ryki musi być jak najbardziej naukowy. Napisał go jako epistemolog. Przypominam, że to epistemologia to nauka zajmująca się problemami poznania.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

j.m.

 

dla ciebie (i mnie) - konkretnie - to byłaby dyskusja o pryncypiach, sensach i zasadach.

o wartościach i komunikacji (ale z kim? :) )

 

dla "młodych, wykształconych, z wielkich miast" - konkret, to to - dlaczego ktoś uważa że słychać "bit perfect" lub "kabelek x" lub nie słychać :) - czego przykład masz wyżej

 

nie ma komunikacji - nie ma sensu

 

 

 

prezi - nie podlega wątpliwości - bo jest lub może być

to ci nie wystarczy?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Nie myśl. Jeśli już pomyślałeś, to nie mów. Jeśli już powiedziałeś, to nie pisz. Jeśli już napisałeś, to nie podpisuj. Jeśli podpisałeś, to się nie dziw!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Redaktorzy

Jezus Maria... Chyba zaraz mi bezpiecznik wyskoczy. O tym, że zjawisko odtwarzania muzyki przez sprzęt audio (co stanowi przedmiot porównania) nie podlega wątpliwości, wiem z osobistego doświadczenia, bo słyszałem tę muzykę - jak grało. Zaś różnica w odtworzeniu może wystąpić lub nie. Nie potrafię już zastosować bardziej przystępnej formy. Naprawdę nie chciałbym prowadzić tej dziwacznej dyskusji w nieskończoność.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

j.m.

 

dla ciebie (i mnie) - konkretnie - to byłaby dyskusja o pryncypiach, sensach i zasadach.

o wartościach i komunikacji (ale z kim? :) )

 

dla "młodych, wykształconych, z wielkich miast" - konkret, to to - dlaczego ktoś uważa że słychać "bit perfect" lub "kabelek x" lub nie słychać :) - czego przykład masz wyżej

 

nie ma komunikacji - nie ma sensu

 

 

 

prezi - nie podlega wątpliwości - bo jest lub może być

to ci nie wystarczy?

Ok. Czyli różnice między kablami usb nie budzą wątpliwości. Nie ma sensu robić testów abx. Mogę przyjąć, że takie są twoje wnioski?

 

Jezus Maria... Chyba zaraz mi bezpiecznik wyskoczy. O tym, że zjawisko odtwarzania muzyki przez sprzęt audio (co stanowi przedmiot porównania) nie podlega wątpliwości, wiem z osobistego doświadczenia, bo słyszałem tę muzykę - jak grało. Zaś różnica w odtworzeniu może wystąpić lub nie. Nie potrafię już zastosować bardziej przystępnej formy. Naprawdę nie chciałbym prowadzić tej dziwacznej dyskusji w nieskończoność.

Ale różnica będzie taka jak jabłkami i gruszkami czy nie? Czy to oznacza, że z góry można założyć, że testy abx nie są uzasadnione?

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie lepiej wrócic do starych tematów gdzie wszystko zostało przewałkowane i przecedzone , i jak ktoś nie jest kretynem to zrozumie? czemu nie dopisywać się do starych tematów tylko tworzyc nowe? przecież wszystko zostało przemiędlone tysiąc razy z przykładami....

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Home is where the needle marks try to heal my broken heart...

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ok. Czyli różnice między kablami usb nie budzą wątpliwości. Nie ma sensu robić testów abx. Mogę przyjąć, że takie są twoje wnioski?

 

całkowicie tak

różnice mogą być

możliwość ich występowania nie budzi wątpliwości

masz jakieś wątpliwości / klapki ci nałożyli? :)

 

testy abx są niemiarodajne - nie mają sensu dla odbiorcy (użytkownika, konsumenta) - to on wartościuje, a nie statystyka wypadków losowych.

 

wnioski są oczywiste

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )

Nie myśl. Jeśli już pomyślałeś, to nie mów. Jeśli już powiedziałeś, to nie pisz. Jeśli już napisałeś, to nie podpisuj. Jeśli podpisałeś, to się nie dziw!

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość StaryM

(Konto usunięte)

testy abx są niemiarodajne - nie mają sensu dla odbiorcy (użytkownika, konsumenta) - to on wartościuje, a nie statystyka wypadków losowych.

Czyli przyznajesz, ze te "różnice" są wypadkami losowymi, a nie czymś co jest konkretne i możliwe do stwierdzenia. Raz tak, raz siak i niech klient sam zdecyduje, czy słyszy różnicę?

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

gdy przedmiot porównania jest trudno mierzalny, ewentualnie nie są znane jego parametry mierzalne, natomiast samo zjawisko nie podlega wątpliwości i istnieje pewna wiedza, która pozwala je opisać.

 

Tutaj nie ma niczego co jest trudno mierzalne. Osobnik ma wskazać tylko i wyłącznie który element wpływa na reprodukowaną muzykę. Nie trzeba robić skomplikowanych pomiarów metodologia tego badania jest prosta jak budowa cepa. Obiekt badany udziela zero jedynkowej odpowiedzi i jest to weryfikowane. Poza tym jeśli nie jest tego wstanie zrobić bez bodźców pobocznych to dlaczego niby ma zrobi w niewystandaryzowanych warunkach. Przecież zmysły mu się nie zmieniają. Chyba kolega nie widzi pewnego paradoksu...

 

że tekst kolegi Ryki stanowi całkowicie uprawnioną analizę opartą na wiedzy eksperckiej

 

Chętnie poznam jego publikacje naukowe. No i tą wiedzę ekspercką. Na początku chętnie posłucham o ograniczeniach samych zmysłów a potem mogę się dowiedzieć czegoś o filtrach uwagowych w kontekście zmysłu słuchu. Proszę nie bajać frazesami typu wiedza ekspercka bo głoszony pogląd kolegi jest zbieżny z Pana o to co.

 

 

Natomiast odpowiedź kolegi na tekst P. Ryki jest niestety pusta semantycznie, bowiem stawiając zarzuty naruszenia metodologii (jakiej? której?) nie podaje ani jednego przykładu, a tylko gołosłownie o tym wspomina. A opowiadanie o nauce to nie nauka, niestety.

 

Uzasadniłem że nie robiłem konkretnych wywodów bo zmusiłem się ledwie do przeczytania a cytowanie każdego fragmentu i komentarz to byłby mordęgą.

W pierwszej części tj "zarzut formalny" mogę wyciągnąć kilka kwestii. Żeby nie było że jestem goło słowny.

 

Kolega nawija o dużej ilości prób itd. baja bo literatury nie czyta. Średnio osoba w normalnych warunkach jest wstanie wytężyć uwagę na około 15 minut. Myślę że wystarczy na szybki ABX. Takie bajanie że nie uwzględnia ludzkich możliwości, że mała różnica jest i porównywanie traci sens. Prosto i z mostu albo różnicę się słyszy albo nie. Proste w testach zaproponowano że można porównywać dwa sprawne elektrycznie kable które mogą być skrajnie różne oczywiście dla tych słyszących. No i co i nic bo nikt nie słyszy.

 

Potem gadanie o różnej głośności że sprzęt sobie radzi lepiej im głośniej itd. Kolejno wychodzi że mało wie jest to dość mocno skorelowane z krzywą słuchu. Która zmienia swoją charakterystykę na plus im głośniej stąd preferowany/wybierany jako sprzęt lepszy jest ten co gra głośniej.

 

Dorzucę coś jeszcze na temat powtórzeń. Otóż leży w naturze ludzkiej i nie tylko ludzkiej percepcji, silniejsze reagowanie na bodźce zewnętrzne przez bardzo krótką pierwszą chwilę. To oczywiste przystosowanie ewolucyjne, pozwalające oszczędzać energię. Podczas naturalnej walki o przetrwanie liczy się przecież pierwszy błysk informacyjny – rozpoznanie zagrożenia albo namierzenie ofiary. Kiedy to się już stanie, zwykłym marnotrawstwem byłoby podtrzymywanie całej aparatury sensorycznej w najwyższej gotowości, niepotrzebnie trwoniące zasoby potrzebne do pościgu albo ucieczki. Z tego względu długa seria powtórzeń jako obiektywny probierz poznawczy nie ma zwyczajnie sensu, bo warunek identyczności prób nie może zostać spełniony. Przerwy pomiędzy seansami musiałyby być długie i jednocześnie relaksujące, co praktycznie jest bardzo trudne, a jednocześnie zaciera pamięć wcześniejszych doznań. Tak więc w gruncie rzeczy do testów ABX nadają się wyłącznie osoby obdarzone absolutnym słuchem i absolutną pamięcią muzyczną.

 

Tutaj gość zmiksował sobie kilka teorii w jedną i wyciągną jakiś wniosek. Proszę Cię !! Gdzie ta wiedza ekspercka ?? Pokaż mi proszę choć jedną publikację która w tym kontekście traktuje ludzką naturę. W ogóle tekst o błysku informacyjnym nijak ma się do ślepego testu. Nawet nie wie że właśnie w momencie zagrożenia życia następuję wystrzał adrenaliny i zaczynasz funkcjonować na kilkukrotnie wyższych obrotach i jest on utrzymywany stosunkowo długo. Dodatkowo następuje nagła defekalizacja. Ale dalej nie jest to spójne z sytuacją słuchania muzyki jak i testów ABX. Chyba że sugerujesz mi że co niektórzy mają ostrą defekalizacje przy odsłuchu nowego kabelka....

 

Co do przerw długich i krótkich gość nie ma pojęcia czym jest bufor sensoryczny, pamięć krótko trwała i pamięć długo trwała. W jakiej postaci są zapamiętywane rzeczy w mózgu i na jakiej zasadzie odtwarzane co je modyfikuje i kiedy. Jak dane nabyte wpływają na dane odbierane. Dodatkowo dane przed chwilą odebrane mogą wpływać na te co właśnie w tym momencie dotarły. A będzie snuł jakieś wnioski na temat metodologii.

 

Więc Panowie jak chcecie sobie klaskać i poklepywać się po plecach to nie zemną. Obecnie jest to wytyk autorowi braków wiedzy z zakresu funkcjonowania człowieka więc z tej materii może sobie wywody wsadzić do kieszeni. Nawet nie tknęliśmy jeszcze metodologii o której mowa a tam było by niezłe żniwo....

 

Pozdrawiam

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Redaktorzy

Ale różnica będzie taka jak jabłkami i gruszkami czy nie? Czy to oznacza, że z góry można założyć, że testy abx nie są uzasadnione?

 

Nie rozumiem pytania w kontekście tego, co napisałem.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dalej juz nie analizuję, bo nie ma sensu. Tekst ma tyle z nauką wspólnego co nic, ja bym się nie przyznawał do zawodu, którego nie potrafię dobrze wykonywać (epistemolog).

Przeczytaj jednak całość, bo warto.

 

Ja również uznaję ślepe testy za bezużyteczne. W szybkim przełączaniu wychodzą jeśli już to tylko bardzo wyraźne różnice, a wartościowanie tych różnic jest jeszcze trudniejsze. Ta metoda szybkiego przełączania (nawet bez maskowania tego co gra) daje bardzo zwodnicze wnioski. Znacznie bardziej wartościowe są długotrwałe porównania, bo dopiero wtedy wychodzą wszystkie różnice i przede wszystkim można je znacznie łatwiej wartościować.

Pierwsze wrażenie może być bardzo mylące, a na takim w testach ABX trzeba polegać.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nauka rozkoszuje się sama sobą. Za wszelką cenę - cenę swej spójności, powtarzalności doświadczenia, bycia uznaną przez wszystkich (mądrych, głupich, mężczyzn, kobiety), wiarygodności, narcyzmu, megalomanii etc. - stoi na straży samej siebie jako jedynej busoli, drogowskazu, wzorca. Idzie jej dobrze dopóki nie pojawi się pęknięcie w języku, w łańcuchu symbolicznym, w konkretnym podmiocie ludzkim, albo w realnym wydarzeniu (nauka uznała, że pod tunelem Wisłostrady nie ma cieku wodnego, bo nie było go na mapie, fundamencie badawczym dla tej sprawy, a jednak ciek był i tunel został podlany - nauka jest zaskoczona - przecież nie było tego na mapie! - ale dalej broni sama siebie wiążąc swe niepowodzenie z przypadkiem, który - rzecz jasna - za kilka tygodni, miesięcy zostanie naukowo opracowany, uzasadniony, naprawiony, zamieciony, anulowany). Skupię się jednak na podmiocie. Nauka dąży do przekonania, że wie wszystko, wszystko potrafi, przy pomocy swojej naukowej, ufundowanej na doświadczeniu metodologii uzasadnić i wyjaśnić. A tu masz! Przychodzi podmiot i mówi, że jest inaczej, bo on, podmiot, doświadcza tego w sposób, którego nauka jeszcze nie ujęła w swych ramach. I co robi nauka? Zalepia. Dyskredytuje. Zakrzykuje. Zalewa to pęknięcie, tak jak będzie teraz zalepiać pęknięcie gruntu pod Wisłostradą. Żeby tego nie było, żeby utrzymać swój status, żeby nie było realnego. Podmioty paranoiczne potrafią nawet korzystać z nauki, ale selektywnie (patrz: sławna brzoza), podmioty schizofreniczne ze strony nauki mogą liczyć jedynie na etykietę zaburzenia psychicznego (przy czym nauka nie chce różnicować, nie lubi, gdy zaetykietowany schizofrenik okaże się jednak neurotykiem, bo to znów podważa samą naukę, jej metodologię, jej warunki, które stawia światu na podstawie przyjętej przez siebie metodologii, która jest przecież nie do podważania, chyba że zrobi to noblista - laureat nagrody Nobla, choćby był debilem, ma prawo zmieniać bieg nauki, gdyż posiada większego fallusa, rozumianego jako autorytet). A więc podmiot ludzki, który słyszy i nie interesują go naukowe dowody, co słyszy, jak słyszy, a może wcale nie słyszy reprodukowanego brzmienia inaczej - znajdźmy wyjście - jest poetą. Poeta ma jakieś szanse, bo to przecież dla nauki wariat. I nauka tak traktuje poetów - jak wariatów. Niektórzy naukowcy idą jednak dalej i chcą zawrócić poetę z obranej wariackiej drogi. Ba, nawrócić go na swój jedynie słuszny, bo podparty naukowym testem, szlak. Po co nauka chce nawracać? Oto jest pytanie. Bo nie akceptuje pęknięcia, nie akceptuje podmiotu, nie akceptuje braku. Audio to poezja (tu język liczy się z czymś, co nazywa się licentia poetica), nauka to proza (tu język jest jest ściśle przywiązany do gramatyki np.). Ja zaliczam się do poetów, bo słyszę muzykę inaczej z każdego sprzętu, którego próbuję. Ale nie nawracam prozaików na mój szlak, bo dobrze mi na moim. A jeśli mam być głuchy, to tylko na wezwania dogmatyków i doktrynerów, obsesyjnych piewców nauki, która we współczesnym świecie już nie odkrywa nieznanego (a to była piękna nauka, ale w XIX wieku), lecz ze znanego próbuje uczynić religię, nazwać znane, przypiąć szablonowy znak. Tak, nauka to nowa religia, nowa forma religii. Tylko w nią trzeba wierzyć. Jestem więc dobrze wyedukowanym odszczepieńcem, mało tego, jestem też ateistą. I czekam dnia, kiedy amerykańscy naukowcy ogłoszą, że amerykańscy naukowcy nie istnieją.

Ukryta Zawartość

    Zaloguj się, aby zobaczyć treść.
Zaloguj się, aby zobaczyć treść (możliwe logowanie za pomocą )
Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
Gość StaryM

(Konto usunięte)

A więc podmiot ludzki, który słyszy i nie interesują go naukowe dowody, co słyszy, jak słyszy, a może wcale nie słyszy reprodukowanego brzmienia inaczej - znajdźmy wyjście - jest poetą. /.../ Audio to poezja

No świetnie. Od razu trzeba tak było. Poezja, metafory, wyobrażenia, stany duchowe. "Serce i wiara silniej mówi do mnie, niż mędrca szkiełko i oko".

OK, niech tak będzie, tylko po co komu wmawiać ekspercki i naukowy tekst Ryki.

 

Przeczytaj jednak całość, bo warto.

Przeczytałem i nie warto.

Odnośnik do komentarza
Udostępnij na innych stronach
  • Pokaż nowe odpowiedzi
  • Zarchiwizowany

    Ten temat przebywa obecnie w archiwum. Dodawanie nowych odpowiedzi zostało zablokowane.

    Gość
    Ten temat został zamknięty. Brak możliwości dodania odpowiedzi.


    • Ostatnio przeglądający   0 użytkowników

      • Brak zarejestrowanych użytkowników przeglądających tę stronę.
    ×
    ×
    • Dodaj nową pozycję...

                      wykrzyknik.png

    Wykryto oprogramowanie blokujące typu AdBlock!
     

    Nasza strona utrzymuje się dzięki wyświetlanym reklamom.
    Reklamy są związane tematycznie ze stroną i nie są uciążliwe. 

    Nie przeszkadzają podczas czytania oraz nie wymagają dodatkowych akcji aby je zamykać.

     

    Prosimy wyłącz rozszerzenie AdBlock lub oprogramowanie blokujące, podczas przeglądania strony.

    Zarejestrowani użytkownicy + mogą wyłączyć ten komunikat.